Obudziłam się o godzinie 8;30, jak dla mnie to za wcześnie. Poszłam do łazienki, przemyłam twarz wodą i zeszłam jeszcze w piżamie na dół. W kuchni zastałam dość zmartwionych rodziców, mama chyba nawet płakała.
-Co jest?-zapytałam cała w nerwach, atmosfera była nie do zniesienia, wręcz grobowa....
-Usiądź...-rozkazał tata i tak też uczyniłam jak powiedział.
-Chodzi o to że.... My z tatą musimy wyjechać i...-zaczęła mama
-Wy! Wyjechać? A co będzie ze mną!-nie wytrzymałam i tak po prostu się wydarłam.
-Nie krzycz. Ty wyjedziesz do ciotki w Port Talbot i tam zostaniesz do naszego powrotu... Teraz idź się pakuj, o 18;00 masz samolot.-Powiedział tata takim tonem że lepiej było nie dyskutować.
Po moim policzku zaczeły spływać pojedyncze łzy, łzy żalu. Rodzice nigdy nie mieli dla mnie czasu, a teraz kiedy jest ostatni dzień wakacji, każą mi sie pakować i tak po prostu chcą mnie wywieżć. Niestety, ja tu nie mam nic do gadania. Mam 15 lat, jestem w takim wieku że tej uwagi potrzebuje. Z przypływem żalu zaczełam śpiewać. Z szafy wyciągnełam to:
Poszłam do łazienki się ubrać, a po wykonaniu tej czynności zabrałam się niechętnie za pakowanie. Cały czas płakałam, po kilku godzinach już byłam gotowa. Nim się zorientowałam była już godzina 17.
-Amando! Jedziemy!-usłyszałam szorstki głos mamy
Westchnęłam głeboko i z smutkiem. Obojętnie przeszłam obok rodziców i zadzwoniłam Martyny, mojej kuzynki i siostry zarazem.
-Halo?-usłyszałąm.
-Hej Martyśka, tu Amanda.-powiedziałam
-O hejka. Czekam na twój przylot, a narazie nie moge rozmawiać, pa!-powiedziała i sie rozłączyłą.
W samochodzie założyłam słuchawki i ANI SŁOWEM sie nie odezwałam.
Rodzice tylko mnie przytulili i kazali iść do samolotu, ale tak szczerze, nie będzie mi Polski brakować, zwłaszcza szkoły w której mnie nienawidzili. Już w samolocie po poliku leciały łzy, drugi raz... W samolocie podczas lotu założyąłm słuchawki i usnełam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz